z Zosiami było fantastyczne. Ładowałam akumulatorki. Przy rybce i winku gadało siê wyśmienicie. Najwiêcej o dziwach w pracy; o akcji 'PITy', o Pani H., z którą nie przedłużyłam umowy o pracê, o rankingu 'TOP80', nowej kandydatce do pracy Pani B., o giełdzie i moim niezbyt fortunnym debiucie - wlazłam w ten interes w najgorszym momencie, kiedy akcje były na szczycie no a zaraz potem, w związku z Chińczykami i Amerykanami, wszystko zaczêło lecieć na łeb na szyjê, a ja patrzê jak mój kapitalik topnieje. Jednak nie wpadam w panikê jak B. -'wszystko sprzedałam', ale na drugi dzień zaczêła coś tam znowu kupować, poczekam, w końcu do cholery bêdzie jakiś zakrêt i zaczną akcje znowu iść w górê. Było trochê o rodzinie a zwłaszcza o dzieciach. T. Pani Z.D. umoczył i teraz siê przygląda, ale do zajêcia stałego siê nie kwapi. Nie chciała wiêcej mówić. Z.H. mówiła coś o samotności ludzi starszych, czyżby zaczêła Jej doskwierać (?). Pan B. o tym, że żona może książkê napisze w tym roku (namawia ją do tego, przydałaby siê pożądna książka o homeopatii w Polsce). W. zaczynała opowiadać różne historie z pracy a potem zawsze było: - 'Opowiedz Beata jak to tam dalej było'. Mówiłyśmy o nowym programie i kompletnym braku wyczucia Pani E.K. odpowiedniego momentu na jakiekolwiek prezentacje, czy analizy problemu. Na prezentacjê programu umówiła siê z firmą na 14-go dzień przed wysyłaniem przez nas PŁATNIKA, no i brak tego dnia odbijał siê nam potem czkawką w postaci korekty przelewu. Piłam b. smaczne czerwone wino kalifornijskie GALIA (a może inaczej siê nazywało). Zrzutka do kuferka i koniec spotkania. Koniecznie trzeba to powtórzyć.
Último juego