Koniec urlopu do pracy czas, a uszach wciąż szumi strumyk i las...
A ja tęsknię... za tym promieniem słońca, który budził mnie o świcie delikatnym dotykiem, za tym ciepłym, letnim wiatrem, który swobodnie plątał mi włosy, za nocami przy ognisku, gdzie trzaskającym płomieniom wtóruje gitara, za muzyką świerszczy i tą niezwykłą ciszą, której nic nie mąciło...
Jednak w życiu czasem przydaje się odrobinę zwolnić, poczekać aż zmieni się pogoda, pozwolić się pieścić dotykowi wiatru, przystanąć na chwilę i poczuć jak ziemia tętni życiem, bo gdzieś głęboko nadal jest zaklęta ta pierwotna magia, która daje siłę... Trzeba jednak wracać do rzeczywistości by znów za rok przeżyć coś ....
Idę do pracy i uśmiecham się bo wiem, że gdzieś w odmętach oceanu mego życia unosi się zaczarowana lampa z Ginem w środku... wystarczy potrzeć...